Sobota, 1 czerwca
Imieniny: Jakuba, Konrada
Czytających: 10707
Zalogowanych: 13
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

Jelenia Góra: Po premierze „Dancingu w kwaterze Hitlera”: Była to głupia miłość „w realu”, czyli rozliczenia ze samym sobą

Poniedziałek, 28 stycznia 2013, 7:31
Aktualizacja: Wtorek, 29 stycznia 2013, 8:40
Autor: Elster
Jelenia Góra: Po premierze „Dancingu w kwaterze Hitlera”: Była to głupia miłość „w realu”, czyli rozliczenia ze samym sobą
Fot. Archiwum Teatru–J.S. Jaremen
W sobotni wieczór (26 stycznia) Teatr im. Cypriana Kamila Norwida na Scenie Studyjnej wystawił premierę monodramu „Dancing w kwaterze Hitlera” w wykonaniu Roberta Dudzika. Spektakl powstał na kanwie opowiadania Andrzeja Brychta pod tym samym tytułem i pod opieką artystyczną Andrzeja Hrydzewicza.

Niełatwo zmierzyć się z teatralną adaptacją popularnej książki, gdy w pamięci widzów wciąż jest obecny film Jana Batorego. A jeszcze trudniej na własny sposób zmierzyć się z przeniesieniem tego tekstu na scenę w formie monodramu, gdzie aktor broni się sam i wszystko zależy od niego.

Treść zawiera motywy, których inspiracją były realne wydarzenia polityczne i społeczne w Polsce podczas II wojny światowej. Na tle rekonstrukcji szczególnie ważnych faktów z kart historii sprzed lat toczy się intrygująca, uniwersalna opowieść o burzliwej miłości, która tak naprawdę okazała się wakacyjnym romansem między Anką, cyniczną reprezentantką dzieci tzw. czerwonej burżuazji a prostolinijnym i uczciwym chłopakiem. Świat wspomnień, własnych przeżyć miesza się ze światem na poły wirtualnym. Podróż do przeszłości jest więc także wędrówką w głąb siebie. Poszukiwaniem sensów, przywoływaniem tego, co zapomniane i utracone.

W nurcie rozliczeń ze samym sobą, to swoista nostalgia i refleksja połączona z pierwszą randką w tzw. „realu”. Dziewczyna traktuje tę znajomość jak jeszcze jedną przygodę, chłopak-narrator jako prawdziwe uczucie, swoją „pierwszą wielką miłość”. Na ich horyzoncie pojawia się niemiecki turysta (nazywany przez młodego bohatera stwórcą mojego wstydu) w średnim wieku z mercedesem. Mężczyzna podczas wojny jako więzień budował kwaterę Hitlera pod Kętrzynem. Dziewczyna spędza z tym dużo starszym od siebie człowiekiem noc. Nazajutrz, w kolejnej scenie, wraca do chłopaka. Potem na pierwszym skrzyżowaniu młodzi rozstają się bez słowa. Chłopak godzi się z odejściem dziewczyny, lecz nie może zapomnieć jej twarzy.

Dziewczyna nie kieruje się współczuciem wobec cierpienia chłopaka, a pewnie i dawnym sentymentem, które mylnie bierze za kokieterię. Ona, która jest już z kimś innym, staje się wykonawcą tego ciemnego dotkliwego cierpienia i może uprawiać seks bez miłości z dużo starszym od siebie mężczyzną w pokoju luksusowego hotelu. Dziwne, że to nie przeszkadza później chłopakowi, który okazuje jej sporo ciepła. On chce być z nią ponownie. I mimo że ten akt nie nosi znamiona zemsty, bo dziewczyna i chłopak w kulminacyjnym momencie po prostu od siebie odchodzą, to i tak czynnik zdrady zdaje się mieć tutaj decydujące znaczenie.

Historia, choć odległa, spięta jest gorsetem teraźniejszości, koncentruje się na sytuacji elit. Peerelowska prowincja przemieszana z wielkim salonowym życiem i problemy, wszędzie takie same, niezależne od statusu społecznego. Podziały na tle ideologicznym i wszechobecna nieufność sprawiają, że współczesny świat jest niewątpliwie bardziej podzielony i targany konfliktami niż kiedykolwiek od czasów II wojny światowej. Na globalnym rynku, jakim jest dzisiejszy świat, dzisiejsi bogowie mają własne firmy, luksusową willę i wypasione samochody, za którymi motłoch ogląda się na ulicach. Nikomu nie przeszkadza, że to bogowie w skali mikro. W świecie sms-ów, internetu, e-maili, portali społecznościowych (Facebook, Badoo), wirtualnych gier i aplikacji, przejście między światem randek wirtualnych a spotkaniem w cztery oczy wywołuje całą lawinę emocji i jest źródłem mieszanych uczuć. Chociaż w „realu” dana znajomość ma szansę przerodzić się w coś więcej, bywa, iż nie wszystko jest jednak na dobrej drodze, a to pierwsze spotkanie „w realu” może okazać się tym ostatnim.

Monolog zbudowany z tekstów Brychta to miniteatr zamknięty w spójną całość. Robertowi Dudzikowi udało się oddać klimat miejsca, jaki był w zamiarze. I to nic, że tutaj nie Mazury, najważniejsze, że widownia w ten karnawałowy wieczór poczuła rozpalający wyobraźnię kruchy romans, a przynajmniej flirt, albo chociaż uwodzenie. Udało się przenieść ducha tamtej epoki do dzisiejszej rzeczywistości.

Nie chodzi tu o krytykowanie rzeczywistości zewnętrznej: społecznej i politycznej. Twórcy spektaklu zdają się pamiętać o tym, iż sporą część widzów drażniłaby opowieść miłosna widziana przez pryzmat martyrologii. Dlatego zdaje się celowo zrezygnowali z krytycznej oceny kultu Polski szlacheckiej czy pochwały PRL-u. Hulaszcze życie, sercowe rozterki, zdrady, romanse, intymne pragnienia, pokusy ze strony płci przeciwnej, ale i prawdziwa miłość. Życiorysy dojrzewających są różne, często pełne luk, niejasne, bywa, że zafałszowane. Ludzie, którzy nie doświadczyli beznadziei PRL-u, a nie mają silnych rodzinnych wzorców, są często zagubieni.

Opowieść jest dobrze skrojona, trafnie pozoruje wnikliwość i głębię sytuacji. Z przyjemnością słucha się Roberta Dudzika, który posługując się różnymi środkami teatralnymi z szeregiem wolt i point narracyjnych zaznacza odpowiednio zwrot akcji, buduje każdy wzrost i spadek napięcia, m.in. płynnie przechodzi w dwie skrajnie różne narracje pana przewodnika wycieczki szkolnej. Całkiem czytelne jest znaczenie obrazów wyświetlanych na ekranach w trakcie sztuki. Przestrzeń sceny zajmuje bardzo oszczędna scenografia składająca się z wielkiego ekranu, mikrofonu retro i krzesła.

W spektaklu nie zrezygnowano jednak, jakby się zdawało, z analizy kondycji współczesnego człowieka. Wręcz przeciwnie, zrobili to, konfrontując jednostkę ze społeczeństwem. Tematem są tutaj przecież relacje między młodymi ludźmi. Pod takim kątem twórcy spojrzeli też na „Dancing w kwaterze Hitlera”. Obok dosadności w pokazywaniu wynaturzenia współczesnego świata i jego patologii, istnieje również najtrywialniejsze życie codzienne. I spektakl ukazuje takie bycie zwyczajne, cudownie płaskie, daleko od obrazów okrucieństwa fizycznego i przemocy psychicznej. A w bardziej ogólnym sensie reprezentuje pewną charakterystyczną postawę wobec życia.

Ogłoszenia

Czytaj również

Komentarze (41)

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Zaloguj
0/1600

Czytaj również

Sonda

Z którym z autorów chcieliby Państwo spotkać się w Książnicy Karkonoskiej?

Oddanych
głosów
654
Puzyńska Katarzyna
33%
Twardoch Szczepan
32%
Żulczyk Jakub
35%
 
Głos ulicy
Ja lubię sushi, a ja wolę burgery domowe
 
Miej świadomość
Kraina Wygasłych Wulkanów w Polsce
 
Rozmowy Jelonki
Jak mówi ksiądz proboszcz: "tylko ruch nas zbawi"
 
Kultura
"Dziadek do orzechów" dopiero za pół roku, ale biletów wtedy już nie będzie
 
Aktualności
Dzieci w galerii
 
Aktualności
Dzieci z ratownikami GOPR
 
Aktualności
Popada w Jeleniej Górze?
Copyright © 2002-2024 Highlander's Group